Ogromne krople deszczu łomotały o szyby złowieszczo.Ciemne chmury całkowicie zasłoniły nocne niebo.Nie można było dostrzec na nim ani jednej gwiazdki.W ten burzliwy wieczór chłopak imieniem Syriusz siedział na parapecie okna zapisując coś zawzięcie na kawałku pergaminu.
- No Gryffin...to dzisiaj.Nareszcie nadszedł najważniejszy moment w naszym życiu ! - Rzek Syriusz do brązowej sowy, która drzemała sobie spokojnie we własnej klatce.Brązowy puszczyk łypną na niego tylko żółtym okiem tak jakby niezbyt go obchodziło co Syriusz robi.
- Nie martw się na pewno się uda, bo przecież co może pójść nie tak ? Zgodzisz się ze mną prawda ? - Zagadnął do zwierzaka po raz kolejny.Może uznacie,za dziwny fakt, że Syriusz jak dotąd sprawny umysłowo czarodziej tak po prostu z własnej woli rozmawia z sową.Choć to wcale nie dziwne. Gdybyście siedzieli zamknięci w pokoju przez kilka dni też byście musieli do kogoś gębę otworzyć.
Łapa zszedł z parapetu.Jeszcze raz sprawdził czy wszystko spakował.Kufer był, miotła była, Gryffin był.List, który przed chwilą nabazgrał schował szybko do kieszeni tak, aby go nie zgubić.Chłopak wyszedł z pokoju.Nim zamknął za sobą drzwi ostatni raz spojrzał na swój pokój.Wszędzie złoto i czerwień,plakaty dziewczyn w bikini i motorów.Przeżył tu tyle lat.Jedyny normalny pokój w tym domu.Teraz już nigdy nie miał zamiaru tu wrócić.Z westchnieniem zatrzasną za sobą drzwi.Ciągnąc kufer z klatką Gryffina na górze.Trzymając w jednej ręce miotłę zszedł na dół.Mijał po drodze stare jak świat obrazy jego przodków, obleśne obcięte głowy starych skrzatów domowych wiszących na ścianie i wiele ciemnych drzwi prowadzących do innych pokoi.
Chłopak dotarł na dół, dość głośno huknęło gdy przez przypadek trzasnął kufrem o podłogę.Już po chwili można było usłyszeć krzyk matki Syriusza karzącej sprawdzić Stworkowi co tam się dzieje.
Łapa wstrzymał oddech, musiało mu się udać...jak mu się nie uda...to zginie po prostu zginie.
Po chwili na korytarzu pojawił się skrzat domowy.Popatrzył na Syriusza wielkimi oczami i uśmiechnął się krzywo.
- Pani ! Moja najukochańsza Pani ! Ten człowiek się dokądś wybiera ! - Krzyknął skrzat.Po domu rozniósł się trzask upadającego krzesła i stukot butów.Na korytarz wpadli rodzice Łapy oboje mieli w ręku różdżki.
- Dokąd to się wybierasz ? - Zapytała Walburgia wściekłym głosem.
- Nie powinno to cię obchodzić.Wynoszę się stąd ! Już nigdy na oczy mnie nie zobaczycie !
- Nigdzie nie idziesz cholerno skazo na naszym rodzie ! Zostajesz tu ! Myślisz, że po prostu tak sobie wyjdziesz ? Och co to to nie Crucio ! - W ostatniej chwili Łapa zdążył uskoczyć przed zaklęciem które odbiło się od ściany i poleciał gdzieś w sufit.
- Wiesz co wredna jędzo ? Twoje jakże ostatnio ulubione zaklęcie torturujące już nie robi na mnie wrażenia ! Ostatnio nawet zauważyłem, że robi się co raz słabsze...Czyżbyś nie miała już siły ? - Rzekł Syriusz wstając z podłogi i dobywając własnej różdżki.
- Jak ty wyrażasz się do własnej matki ?! - Krzyknął ojciec trafiając Wąchacza jakimś zaklęciem prosto w prawy bark.Chłopak syknął z bólu, a już po chwili poczuł ciepłą krew spływającą po jego ramieniu.
- Ona nie jest moją matką ! Tak samo jak ty nie jesteś moim ojcem ! - Prychnął chłopak - Mam już was serdecznie dość za długo się nade mną znęcaliście Drętwota ! - Zaklęcia Syriusza trafiło w Oriona który upadł na ziemię z donośnym hukiem.Walburgia krzyknęła z lekkim przerażeniem patrząc na męża, ale już po chwili przeniosła swój wzrok na Syriusza.
Jej twarz wykrzywiła się od furii, która dosłownie rozrywała ją od środka.
- Wychowywaliśmy cię przez 16 lat, a ty tak nam się teraz odpłacasz ? Mogłam cię uśmiercić gdy tylko przyszedłeś na świat ! Od urodzenia byłeś inny ! Staraliśmy się żeby wyrosło coś z ciebie, ale widzę że to był błąd powinniśmy cię zakatować na śmierć.Umarłbyś tak szybko jak nędzny mugol.Nie jesteś godny nosić nazwisko Black !
- Wychowywaliście ? Chyba robiliście z mojego życia piekło ?! Biliście, wyzywaliście, znęcaliście się nade mną jakbym był zabawką ! Wiesz co przez całe życie miałem ochotę roztrzaskać twój pusty łeb o ścianę ! - Krzyknął, lecz tego było już za wiele.Kobieta zaczęła biec w jego kierunku.Syriusz kierowany instynktem odwrócił się i zaczął gnać do drzwi.
Ona była tuż zanim.Chłopak już czuł jak jej zimne dłonie zaciskają się na jego szyi.Biegł co raz szybciej, Walburgia wykrzyknęła formułkę zaklęcia uśmiercającego, gdy Łapa pchnął drzwi i zleciał z kilku schodków znajdujących się przed ich domem.Tuż za nim wyleciał promień zielonego światła.Promień niewybaczalnego zaklęcia.Avada Kedavra.
Syriusz stęknął gdy podnosił się z ziemi.Ramię bolała go niemiłosiernie ale musiał biec dalej.Wstał szybko i w ostatniej chwili zdążył zatrzasnąć drzwi od domu nim Walburgia z niego wybiegła.Ostatnie co usłyszał to głuchy huk.Jego matka prawdopodobnie wpadła w drzwi.Uśmiechną się lekko gdy tak pomyślał, lecz nie miał wiele czasu.Oni tuż za chwilę mogą wybiec za nim.
Syriusz nie myśląc długo pozbierał swoje graty z chodnika i ruszył przed siebie.Ramię co raz bardziej go bolała, a krew płynęła co raz szybciej.Gdy przeszedł już kilka ulic zatrzymał się .Usiadł na pobliskiej ławce, aby chwilę odpocząć.Nawet się nie zorientował kiedy deszcz przestał padać.Ramię krwawiło co raz bardziej więc, szybko wyjął z kufra jakąś koszulę i zrobił z niej prowizoryczny opatrunek.
Chłopak siedział tak dłuższą chwilę wgapiając się w pusty park, który był przednim.Nie daleko na placu zabaw huśtawki bujały się powoli kołysane przez lekki wiatr.
Syriusz tak właściwie nie wiedział co ma teraz zrobić.No udało mu się uciec i ujść z życiem...ale oto jest pytanie co teraz ? Nie miał żadnych krewnych, którzy by go przygarnęli, no może oprócz Andromedy, ale ona teraz wychowuje małą Nimfadorę i wolałby nie robić jej kłopotu.Powinien poszukać jakiegoś noclegu.
- Może do ,,Dziurawego kotła '' ? - Zapytał sam siebie, lecz zaraz wybił sobie ten pomysł z głowy.Jego ojciec ostatnio często tam bywał, a on nie chciał go widzieć już nigdy w życiu.Syriusz bardzo żałował że została mu jeszcze połowa wakacji.Tak bardzo chciałby być teraz w Hogwarcie.W jego jedynym prawdziwym domu.
- Ech co my zrobi.... - I właśnie w tym momencie dopadło Syriusza olśnienie.Przecież miał James'a jego najlepszego przyjaciela ! Do niego mógłby pojechać na kilka dni, a potem rozejrzałby się za jakimś noclegiem.Szczerze mówiąc Syriusz chciałby u nich zostać, ale nie mógł narzucać się Potterom.Przecież oni mieli inne zajęcia niż zajmowanie się nim, w końcu nie był ich synem.
Młody Black podniósł się z ławki wyciągną z kieszeni różdżkę i wystawił nad ulicą.Po chwili z wielką prędkością przyjechał wielki trzypiętrowy autobus.,,Błędny rycerz'' tak się nazywał.Był to autobus tylko dla czarodziei, niewidoczny dla mugoli.Syriusz nie raz już nim podróżował.Głównie w wakacje wraz z Dorcas i Rogaczem jeździli nim po Londynie.
Teraz wysiadł z niego niski czarodziej.
- Witamy w ,,Błędnym Rycerzu '' czy...
- Do Doliny Godryka - Mruknął Syriusz dając konduktorowi 15 sykli.Dobrze wiedział ile wynosiła cena, gdyż nie raz jechał do James'a Błędnym Rycerzem.
- Widać pan w niezbyt dobrym nastroju - rzekłkonduktor dając Syriuszowi bilet.
- Po prostu chce jak najszybciej stąd uciec - Odparł chłopak poprawiając opatrunek.
- Chyba się z kimś pokłóciłeś co ? Nie wyglądasz najlepiej...
- Naprawdę myślałem, że wyglądam olśniewająco - Odrzekł chłopak z nutą ironii w głosie.Konduktor uśmiechnął się kwaśno i ruszył do swoich zajęć.Syriusz w tym czasie padł na jedno z łóżek, był wykończony.
*
Półgodziny później Syriusz stał już przed domem Potterów.Paliło się tam tylko jedno światło.W pokoju James'a czyli chłopak jeszcze nie spał.
Ciągnąc za sobą swój bagaż, ruszył przez furtkę i chodniczek prowadzący do ich domku.Stanął przed drzwiami.Złapał oddech i zapukał trzy razy donośnie.Przecież nie mógł wejść tak po prostu, z resztą na pewno mieli zamknięte drzwi na klucz.Gdy nie było żadnej odpowiedzi zapukał znowu.Cholerny Rogacz pewnie zasnął przy zapalonym świetle.Gryffin huknął nerwowo.Jednak, po chwili Syriusz w szybce w oknie ujrzał światło.Ktoś szedł na dół.Tuż po chwili rozległ się też szczęk zamka.Drzwi otworzyła czarnowłosa kobieta.Dorea Potter matka James'a.
- O mój boże Syriusz ! Co się stało? jak ty wyglądasz !? - Krzyknęła kobieta przerażona i łapiąc go za rękę wciągnęła szybko do domu.
- Czemu nie jesteś w domu ? Jest tak późno...musiało się coś stać...Napadli cię ? Pobili ? Samochód cię potrącił ? O mój boże a może jakiś wściekły...
- Spokojnie pani Potter...nic...
- Carlus ! Chodź tu szybko ! - Krzyknęła spanikowana kobieta.Syriusz starał się ją uspokoić żeby nie obudziła całej Doliny Godryka.
- Co się dzieje...Syriusz ? Co tu robisz o tej porze ? Co się stało ? -Zapytał Pan Potter schodząc po schodach.
- Kochanie ! Napadli go ! Pobili ! Nasłali na niego jakieś wściekłe zwierzę ! Grozili mu ! - Krzyczała kobieta.
- Pani Potter...wcale nikt mnie nie napadł, nie groził i tym bardziej nie nasłał na mnie wściekłego zwierzęcia...ja...
- Łapa !? O kur*a już myślałem, że nie żyjesz ! Jesteś ! Łapa tak się martwiliśmy z Dorcas ! - Krzyknął James zeskakując ze schodów rzucając się na przyjaciela.
- Nie było się co martwić Rogaty...
- Po twoim liście mało zawału nie dostałem !
- Jakim liście ? - Zapytał pan Potter.
- Żadnym ! Tajemnica Huncwotów - Odparli w tym samym momencie.
- Dobrze już spokojnie...może pójdziemy do kuchni i tam pzy herbacie Syriusz wszystko nam opowie - Powiedział starszy Potter spokojnym głosem.Jak kazał tak zrobili.
*
Gdy Syriusz opowiedział Potterom całą historię zapadła cisza.James, utkwił swój wzrok w kubku po herbacie, a jego rodzice byli w kompletnym szoku.
- Powinni za to pójść do Azkabanu ! Już ja ich dopadnę ! - Powiedziała nagle pani Potter.Nawet nie mieściło jej się w głowie jak matka mogła by być tak okrutna dla swojego dziecka.
- Nie pani Potter proszę to zostawić w spokoju.Dla mnie jest to już zamknięty temat...Nigdy już ich nie zobaczę.Uciekłem...była to najlepsza rzecz jaką zrobiłem w życiu.
- Ale nie możesz tego tak zostawić !
- Mogę...dla mnie szczęściem jest to, że uciekłem, że pokazałem im że nie umieją pokonać zwykłego szesnastolatka.Po prostu zrobiłem wielką plamę na ich idealnym rodzie Blacków.To jest dla nich największa kara, a dla mnie sama przyjemność mimo, że odniosłem kilka obrażeń i otarłem się o śmierć jestem chyba teraz najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.Jedyne co moglibyście dla mnie zrobić jest przechowanie mnie na kilka dni i o to proszę...nie mam się gdzie podziać...a przez kilka dni na pewno znajdę jakiś nocleg.
- Co nie ma takiej opcji nigdzie nie jedziesz ! - Zaprotestował James.
- No ale nie chce się narzucać i... i tak już narobiłem kłopotów budząc was w środku nocy.
- To żaden kłopot ! - Prychnął pan Potter - Zostaniesz u nas do końca wakacji a potem się coś wymyśli....
- Do jakiego końca wakacji Carlus ?! A co potem ? Są jeszcze inne dni wolne gdzie chłopak nie będzie miał się gdzie podziać.Koniec tego postanowiłam, że zamieszkasz z nami aż do pełnoletności ! I nie słucham żadnych sprzeciwów ! Zostaniesz tu czy ci się to podoba czy nie ! Nie narzucasz się nam ! Nigdy nam się nie narzucałeś...jesteś dla nas jak syn bardzo cię lubimy Syriuszu i nie pozwolimy, żebyś tyrał się po świecie jak jakiś bezdomny ! Gdy skończysz 17 lat zrobisz co chcesz będziesz mógł się wyprowadzić, albo zostać na jeszcze trochę....Teraz pokarz mi to ramię bo nie moge na nie patrzeć.- Syriusz nie był w stanie nic na to odpowiedzieć.James skakał z radości, a on ? Jego zatkało...po prostu go zatkało.Był taki szczęśliwy, i wolny tak nareszcie był wolny !
******
Mikołajkowa notka jest ! I chyba nalezy ona do moich ulubionych.Szczerze przez całe pisanie mojego bloga czekałam żeby napisać tą notkę i chyba mi się udało :D
A tak przy okazji składam wam najserdeczniejsze życzenia z okazji Mikołajek (i pozdrawiam wszystkich Mikołajów ;* ) mam nadzieje że dostaliście fajne prezenty :D
No i się doczekałam mikołajkowej notki i do tego muszę stwierdzić ,że najlepszą jaką do tej pory napisałaś.POWINNAŚ KSIĄŻKĘ WYDAĆ ,BO JESTEŚ GENIALNA!
OdpowiedzUsuńA skoro mikołajki to życzę wszystkiego najlepszego:)
chociaż proszę cię (jeśli masz jakieś pomysły na to i OCZYWIŚCIE JEŚLI CHCESZ),by rodzinka Syriusza jeszcze trochę utrudniała mu życie.By mu nie darowali tej ucieczki czy coś.Zbyt bardzo lubię te rozdziały z walką Syriusza z rodzinką:)
UsuńŚwietna notka :) Biedny Syriusz, dobrze, że ma kogoś takiego jak James. Najlepszego przyjaciela, który zawsze mu pomoże.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dorcas
Ps. Zapraszama do mnie :) http://hogwart-za-czasow-huncwotow.blogspot.com/
Świetny rozdział. Jak zwykle czytam z zapartym tchem.
OdpowiedzUsuńZapraszam też do mnie na nową część opowiadania ;)
http://dorcas-meadowes-huncwoci.blogspot.com/2013/12/pociagiem-w-dal.html
hahaha mikołajkowa notka była,może napiszesz nam wigilijną na wtorek :D
OdpowiedzUsuńProszę xD
Ha ha oj nie wiem czy się wyrobie ! XD Co prawda już piszę, ale trzeba pomóc w przygotowaniach do świąt ! Zobaczymy może się uda trzymajcie za mnie kciuki ! :D
UsuńNo po prostu super notka :D No i w końcu Syriusz jest wolny :) A James jaki szczęśliwy :D Rodzice Syriusza są naprawdę okropni. Jak można tak traktować własnego syna :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
A tak w sumie to co było w tym liście?
OdpowiedzUsuńJakieś pożegnanie ,gdyby Blackom udało się pozbyć Syriusza?
Coś czuję ,że to wyjaśnisz w następnych rozdziałach.
Spokojnie nie martw się wszystko się wyjaśni :)
Usuń