czwartek, 27 listopada 2014

Rozdział 44 ,, Futerkowy problem ''

     Mary patrzyła na Remusa z uwielbieniem. Siedzieli razem w bibliotece. Lupin jak co tydzień dawał blondynce korepetycje. McDonald to uwielbiała...i nie chodziło tu o naukę. Chodziło o samo spędzanie czasu z Lunatykiem. Zazwyczaj towarzyszyła im paczka Huncwotów, lub dziewczyny, a dzięki tym korepetycją mogła chociaż godzinkę pobyć z im sam na sam.
- Więc to zaklęcie wywołuje silny ogień...lepiej nie używać go w domu, bo... - mruczał Remus pod nosem. Widać było, że chłopak źle się czuje, już wczoraj mówił, że jest chory...
- Ogień ? - zapytała blondynka ze zdziwieniem
- Nooo....
- Remusie przecież omawiamy Aquamenti... - powiedziała gryfonka lekko speszonym głosem. Nie przywykła do tego, że musi poprawiać przyjaciela.
- Och.. - Mruknął chłopak ze zdziwieniem. - Wiesz Mary może skończmy na dzisiaj...nie czuje się dobrze - powiedział wrzucając wszystkie swoje książki do torby.
- O...no dobrze...może pójdziesz do skrzydła...
- Dam sobie radę...do zobaczenia - przerwał jej szybko i jeszcze szybciej wyszedł z biblioteki.
     Mary długo nie myśląc szybko zgarnęła swoje rzeczy, po czym wybiegła za chłopakiem.
- Remus ! Remus ! Zaczekaj ! - Krzyczała, biegnąc przez cały korytarz za szczupłą sylwetką Luńka.
- Nie musiałaś tak krzyczeć - powiedział z lekkim uśmiechem na twarzy gryfon, kiedy blondyna go dogoniła.
- Och...no nie wiedziałam czy mnie usłyszysz...
- No to usłyszałem...co tam ? Znaczy masz coś ważnego, bo wiesz...ja...no słabo się czuje i chciałbym się już położyć...
- Tak ! Znaczy...yyy...no to nie jest takie ważne, ale tak sobie pomyślałam, że może miałbyś ochotę...znaczy kiedy już wyzdrowiejesz...może chciałbyś...znaczy może wybralibyśmy się razem na spacer ? - wyrzuciła z siebie szybko McDonald. Było to najtrudniejsze zdanie jakie wypowiedziała w życiu. Przygotowywała się do tego momentu strasznie długo. Od dawna chciała zaprosić gdzieś Remusa...
Lupin spojrzał na nią z lekkim zdziwieniem.
- Tak...jasne z miłą chęcią... - powiedział, po czym lekko się uśmiechnął. Był to ciepły, przyjacielski uśmiech.
- To świetnie ! W takim razie zdrowiej ! - wykrzyknęła Mary, po czym zostawiając go samego pobiegła do Pokoju Wspólnego. W brzuchu czuła motylki, a z radości miała ochotę skakać.

*

-  Kiedy wychodzimy - zapytał Syriusz kładąc się na łóżku.
- Kiedy nadejdzie czas... - mruknął w odpowiedzi Potter. Siedział na ziemi i pisał jakieś wypracowanie dla profesor McGonagall.
- A kiedy nadejdzie ten czas ?
- Kiedy nadejdzie odpowiednia pora...
- Czyli ?
- Czyli wtedy kiedy przestaniesz zawracać mi dupę swoją głupotą...
- Czyli będziemy tu siedzieć do usranej śmierci.... - prychnął Syriusz.
- Do póki będzie jedzenie, to będzie ok... - powiedział Peter wychodząc z łazienki.
- To był sarkazm geniuszu... - odpowiedział Łapa.
- Och... - pisnął Peter, po czym zanurkował pod swoje łóżko. Pewnie chciał swoje fasolki. Schował je tam ostatnio przed resztą Huncwotów. Szkoda tylko, że James i Syriusz znaleźli je i zjedli rano..
- Gdzie moje słodycze ! - wykrzyknął po chwili chłopak wychodząc spod łóżka.
- Skąd mamy wiedzieć - Mruknął w odpowiedzi James, lecz Syriusz zauważył jak przyjaciel puszcza do niego oczko. - Hmm...myślicie, że McGonall zaliczy mi to jeżeli oddam jej referat tylko na jedną stopę ?
- Wątpię...przecież za karę miałeś napisać pięć stóp...ale jeżeli będziesz ją błagał na kolanach, to może...
- Moje słodycze... 
- Och nie dramatyzuj Glizdek, pewnie je zjadłeś i zapomniałeś...a co do mojego referatu, to nieważne...poproszę Remusa żeby mi to napisał... - warknął Potter rzucając swoją pracę na łóżko.
- Jeżeli już mówimy o Lupinie to idziemy ?! - zapytał po raz kolejny Łapa podnosząc się z łóżka. Chłopak uwielbiał pełnie. Była niezła zabawa, spora adrenalina i ogromne ryzyko. Chociaż Remus wciąż mówi, że nie powinni do niego przychodzić, oni wciąż to robią. Wiedzą, że ich obecność tylko mu pomaga.
    Potter zerknął przez okno. Potargał swoje kruczoczarne włosy, uśmiechnął się i ruszył do wyjścia.
- Tak idziemy - odpowiedział. Syriusz wyszczerzył się do niego i już po chwili, cała trójka zeszła do Pokoju Wspólnego. 

*
    Było ciemno. Pokój tylko lekko oświetlały płomienie skaczące w kominku. Chłopcy kierowali się do wyjścia kiedy zobaczyli, że z kanapy ktoś się podnosi. 
- Och wreszcie się pojawiliście ! - Warknęła Dorcas trochę zaspanym głosem.
- Eeee... - mruknął tylko w odpowiedzi Potter.
- Dokąd idziecie ? Wypełniać swoje tajne plany, które przede mną ukrywacie ? 
- Dorcas, przecież powiedzieliśmy ci że pomożemy ci ze Scottem... nie musisz nam gadać, że nie chcemy ci pomóc !
- Ale to nie o to chodzi James ! Chodzi mi o to, że jesteśmy podobno najlepszymi przyjaciółmi, a nie chcecie mi nic powiedzieć ! Co jest do cholery jasnej !?
- Dorcas uspokój się, bo pobudzisz wszystkich w zamku - powiedział Syriusz podchodząc do niej.
- I co z tego !
- Dobra posłuchaj mnie ! Ta sprawa dotyczy tylko Huncowotów ! Tylko Huncwotów jasne ?! Nie musisz wszystkiego wiedzieć !
- Ale...
- Obiecuję ci, że powiemy ci o co chodzi, ale nie w tym momencie...
- Łapa... - powiedziała spoglądając na Syriusza swoimi błękitnymi oczami.
- Teraz cię przepraszamy...jesteśmy już spóźnieni - odpowiedział Black, po czym wraz z resztą przyjaciół opuścił pokój. Dorcas opadła na kanapę...będzie na nich czekać.

*

     Czarny pies wchodził cicho po schodach znajdujących się w Wrzeszczącej Chacie. Za sobą słyszał stukot kopyt jelenia i szybkie dreptanie szczura. 
Przed sobą miał przymknięte, zniszczone drzwi. Oparł się o nie przednimi łapami. Drzwi otworzyły się cicho skrzypiąc. 
    Weszli do pokoju. Łapie od razu rzuciła się w oczy skulona postać pod oknem. Skomlała, warczała i piszczała.
To Remus...w swojej gorszej postaci. Wąchacz podszedł do niego powoli. Chciał go trochę uspokoić. Kiedy stał tuż przy Lunatyku, ten nagle podniósł się, przeskoczył przez Łapę i ruszył w kierunku drzwi. Chciał wydostać się z pokoju.  Wąchacz pomyślał, że trafili w słaby dzień Remusa. Kiedy chłopak bardzo źle się czuł przed pełnią, było wiadomo że będzie sprawiał problemy w nocy. 
     Rogacz zastąpił mu drogę. Popchnął wilkołaka na ścianę, przyciskając go do niej rogami. Przez chwilę to działało, lecz Lunatyk był silniejszy. Powalił Rogacza na ziemię, po czym znowu ruszył do drzwi. Syriusz nie mógł mu pozwolić uciec. Podbiegł do niego i złapał za tylną łapę. Wilkołak szarpał się i skomlał, lecz wciąż był bardzo silny. Udało mu się wyrwać Łapie. Kopnął go w głowę tak mocno, że pies przeleciał przez cały pokój i walnął z hukiem o ścianę. 
    Syriuszowi zrobiło się ciemno przed oczami. Zobaczył uciekającą z pokoju sylwetkę wilkołaka, tuż za nim Rogacza. Potem zemdlał.

*

     Czarny kundel ocknął się po paru minutach. Chyba nie stało mu się nic poważnego. Podniósł się z podłogi i wybiegł z pokoju. James był sam gdzieś na błoniach Hogwartu próbując zapędzić Remusa do chaty. Syriusz koniecznie musiał mu pomóc, a nie miał zbyt wiele czasu.
    Pies szybko zbiegł po schodach i już po chwili pędził przez ciemny korytarz. Wyskoczył spod bijącej wierzby jak oparzony. Z daleka usłyszał wycie. Dochodziło z Zakazanego Lasu. Pobiegł do niego tak szybko ile tylko sił miał w łapach. Miał nadzieję, że Potterowi nic się nie stało. 
Biegł już przez ciemny Las. Wycie było coraz głośniejsze, a Syriusza powoli zaczynał się bać. Co jeżeli nie uda mu się znaleźć Rogacza ? Co jeżeli został rozszarpany przez Remusa...
    W końcu Łapa wpadł na polanę z której dochodziło wycie.  Jego oczom ukazał się straszny widok. Brązowy jeleń leżał przygnieciony przez wilkołaka do ziemi. Zaśliniony pysk potwora mieszczący w sobie ogromne zęby był tuż koło szyi Rogacza.
Wąchacz nawet nie myśląc skoczył potworowi na kark. Wbił mu zęby w szyję. Potwór zawył niemiłosiernie. Zrzucił z siebie Łapę. Syriusz wylądował na czterech łapach tuż przed jeleniem, który powoli się podnosił. Warknął wyzywająco w stronę Lunatyka. Wilkołak skoczył na Łapę. Oboje przeturlali się przez polanę. Wąchacz gryzł Remusa kiedy tylko miał ku temu okazję. Nie chciał być brutalny, wilkołak wciąż był jego przyjacielem, lecz tej pełni na Lunatyka nic innego by nie podziałało. 
W jednej chwili Wilkołak zatrzymał się, złapał psa przednimi Łapami i rzucił jak szmacianą lalką gdzieś w las. Ostatnie co poczuł Syriusz to ból...okropny ból.

************

Jeszcze raz przepraszam za długą nieobecność. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie.
Co do rozdziału, to dobrze wiem, że według ,,Harry'ego Potter'a '' wilkołaki nie atakują zwierząt, ale ja postanowiłam to zmienić. Mimo to, liczę że wam się podobało. Pozdrawiam - wasza wredna autorka, która nie umie napisać rozdziału przez miesiąc !

7 komentarzy:

  1. Kurde. Bardzo ciekawe to było :D Mam nadzieję że Jamesowi się nic nie stało :( Czekam na kolejny rozdział :)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. WOW. Super rozdział. Pełen akcji. Biedni Syriusz i James. Tak szczerze to zdziwiła mnie Dorcas. Myślałam, że będzie ich śledzić czy coś w tym stylu. Ale i tak rozdział genialny. Życzę weny ~Alice
    P.S. Dzięki za dodatnie mnie w linkach :)

    OdpowiedzUsuń
  3. O matko! Czułam się, jakbym czytała jakąś powieść sensacyjną! Mam nadzieję, że Syriuszowi nic się nie stanie...Dziewczyno, ja nie wiem, czy jest sens, żebym dalej prowadziła swojego bloga, skoro nawet ci do pięt nie dorastam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Zajebiste! Genialne!Bez konkurencyjne! Ale myślałam, że Dorcas zrobi coś więcej... Jest w końcu ciekawska... Ale cóż... Nadal super! Tak trzymaj!

    OdpowiedzUsuń
  5. Genialny rozdział....tyle akcji ! :) Zdziwiła mnie Dorcas myślałam że ze względu że jest bardzo ciekawska podejmie inne działania ale i tak świetnie czytało mi się twoją notkę :)

    OdpowiedzUsuń